OBOJĘTNOŚĆ
Komentarze: 0
Ogarniało ją teraz omdlałe odrętwienie, niemoc zarazem fizyczna i moralna; całemi godzinami nie miała sił ni ochoty się poruszać. Z domu wcale nic wychodziła; czasem otwarłszy okno, głowę wystawiała na zimny powiew wichury, i znów ją cofała w mrok i wilgotny opar izby. Tu była cisza, spokój, nic jej nie wyrywało z kamiennej odrętwiałości, czuła się sharmonizowaną w swym stanie z temi mrocznemi ścianami przesiąkniętemi smutkiem i żałobą.
Pochłaniała ją schleroza, apatya jaka następuje po nadmiernem wstrząśnieniu nerwów.
O nim myślała ciągle. Tyle poświęcenia było w jego miłości! tyle wiernego oddania! Tą miłością mógł jej życie rozświetlić, a wolał ją zamknąć do grogu. Patrzała teraz w oddalone wspomnienia jak na największe dobro, jako na uśmiech życia jedyny. A on przez jej obojętność do grobu zeszedł! Odtwarzała przeżyte chwile, nawiązując je kolejno jak paciorki na nić wspomnień. Wszystkie ubiegłe dnie razem spędzone, drogie jej były przez pamięć na niego.
— Nie dałam ci szczęścia, Zdzisiu, niedobrą byłam dla ciebie, — ale ty jak byłeś tak pozostaniesz w mojem życiu jedynym!
Dodaj komentarz